Dawno temu, każdemu kto próbowałby mi wmówić, że emigruję z ukochanej Polski, wybiłabym to z głowy choćby za pomocą młotka. Podróże kształcą, a życie doświadcza. Tak też Bóg dmuchnął w żagle i okręt mojego życia z rodziną na pokładzie odpłynął w dal, by zacumować gdzieś w samym sercu Wielkiej Brytanii. Od kilku lat uczę się tego "tutaj". Poznaję, doświadczam, smakuję, dziwię się, zachwycam, czasem nie dowierzam, porównuję i opisuję. A kiedyś...? Kto wie, może Bóg znów dmuchnie w żagle i popłyniemy gdzieś dalej, do innego portu? Ale póki co, już dzisiaj zapraszam was na wspólny rejs po Wielkiej Brytanii. Będzie mi bardzo miło gościć was pod moimi żaglami.

sobota, 5 czerwca 2010

Pierwsza Komunia Swięta w polskiej parafii

Kiedyś słyszałam stwierdzenie, że poza granicami Polski mieszka bez mała tyle samo ludzi o polskich korzeniach co w samej Polsce. Nic dziwnego, że polskie kluby, ośrodki kulturalne, a przede wszystkim polskie kościoły były budowane na wszystkich kontynentach świata. Taka cząstka Ojczyzny na obczyźnie. W nich zawsze króluje polska mowa. To tam można spotkać rodaków, którzy podobnie jak my tęsknią, wspominają i pragną choć przez chwilę poczuć się jak w we własnym kraju. Różne są przyczyny z jakich przyszło im żyć z dala od Ojczyzny, ale mimo bolesnej rozłąki wielu z nich stara się zaszczepić w swoich dzieciach miłość do niej, uczyć rodzimej mowy i tradycji. Dlatego tak wiele polskich rodzin chce, by ich dziecko przystąpiło do Pierwszej Komunii Swiętej w polskim kościele i według polskich zasad, obyczajów i tradycji. Dzisiaj znów napiszę o Pierwszej Komunii Swiętej, ale tej polonijnej, w polskiej parafii. Polonia i polskie parafie są częścią tego, co dziś stanowi Wielką Brytanię i byłoby nietaktem z mojej strony pominąć tą naszą społeczność tak mocno już tutaj zakorzenioną, niezwykle ciekawą i różnorodną.


Moja córka należała do tych szczęśliwców, którzy mogli Uroczystość Pierwszej Komunii Swiętej przeżywać dwa razy; po angielsku, o czym napisałam tutaj i po polsku. Jest to możliwe i często praktykowane, zwłaszcza wtedy, gdy dzieci uczęszczają do katolickich szkół i razem z kolegami i koleżankami ze szkolnej ławy dostępują tej łaski w angielskich parafiach. Ale przede wszystkim polskie dzieci z udekumentowanym świadectwem chrzu przygotowują się do Pierwszej Komunii Swiętej w polskich szkołach sobotnich, gdzie również uczą się języka polskiego, geografii czy historii. Tam też odbywają się lekcje religii prowadzone przez polskich księży lub katechetów. Dzieci pierwszokomunijne wypełniają zeszyt ćwiczeń z katechizmu, uczą się pieśni i modlitw. W każdą niedzielę powinny gromadzić się na mszy świętej uczestnicząc w niej aktywnie. W przypadku naszej parafii jest to msza z kazaniem dla dzieci. Podczas kazania dzieci gromadzą się wokół siedzącego na podłodze księdza i rozmawiają z nim o wielu ważnych sprawach. Udział we mszy świętej niedzielnej powinien być odnotowany przez duszpasterza lub osobę upoważnioną w specjalnym zeszyciku. Podczas jednej z takich mszy świętych dzieci otrzymują różaniec, książeczkę do nabożeństwa i świece.

Wielki stres towarzyszy maluchom w dniu egzaminacyjnego sprawdzania znajości przez nich podstawowych modlitw, tajemnic różańca, prawd wiary, itp. Różnie to się odbywa w poszczególnych kościołach. Nasz ksiądz nie był zbyt surowy i wymagający. Bardzo po ludzku potraktował i tak zdenerwowane samym słowem „egzamin” dzieci. Nie odpytywał każdego ze wszystkiego. Zgłaszał propozycje; „ Kto chce powiedzieć Dziesięć Przykazań Bożych” i spośród chętnych typował jedną osobę. W taki sposób dzieci zaliczyły egzamin.

Na kilka tygodni przed samą uroczystością rozpoczęły się próby w kościele. Co tydzień dzieci uczyły się swoich ról; wierszyków, modlitwy powszechnej, śpiewów i miejsc jakie mają zająć w ławce na czas tej Wielkiej Swiętej Mszy. Dzień przed komunią świętą odbyła się baaardzo długa próba generalna i pierwsza spowiedź dzieci. Spowiedź do łatwych rzeczy nie należy, a już zwłaszcza pierwsza. Obserwując kolejki do konfesjonałów widać było, jak wiele nerwów kosztuje dzieci przyznanie się do własnych wybryków. Czekając na swoją kolej jedni potajemnie odczytywali grzechy spisane na kartce, inni próbowali powtórzyć regułkę spowiedzi. Ktoś obgryzał paznokcie lub bawił się palcami. Jeszcze inny kopał kolegę w nogę lub coś szeptał do ucha. Różne formy rozładowywania napięcia. Ale miło było zauważyć, że każde z tych dzieci odchodziło od konfesjonału z wyraźną ulgą, która razem z uśmiechem malowała się na młodych twarzyczkach. W międzyczasie kościół za sprawą rodziców przeobrażał się w bardzo obficie ukwiecony i pachnący raj.

W niedzielny i łaskawy pogodowo poranek dzieci już na długo przed rozpoczęciem najważniejszej w ich życiu mszy świętej przybyły i zajęły swoje przybrane białą organtyną i kwiatami miejsca w ławkach na przemian: chłopiec –dziewczynka. W naszej parafii do komunii świętej przystąpiło 33 dzieci.
Dla rodziców były także wyodrębnione ławki, co nie powodowało przepychanek, ścisków i niepotrzebnych nerwów. Dla uczestników mszy świętej przygotowane były bardzo ładne i szczegółowe programy uroczystości. Dzieci w tym dniu wyglądały jak aniołki. Wszyscy ubrani byli w jednakowe stroje. Dziewczynki miały białe alby z pelerynką, na której wyhaftowano hostię, a chłopcy byli w długich albach z kapturami. Na głowach dziewcząt przeważały wianuszki choć, jak w przypadku mojej córki zdarzył się welon. Wypełniony ludzmi kościół zdawał się pachnieć ważnością tego dnia. Smiało mogę dodać, że wręcz błyszczał powagą, uroczystymi strojami i podniosłymi nastrojami. Czuć było tą niepowtarzalną wyjątkowość tej mszy. Cały czas bardzo aktywna była pani dyrektor polskiej szkoły, która włożyła wiele serca, energii i swojego czasu w przygotowanie tej uroczystości. Zapinała wszystko na ostatni przysłowiowy guzik.

Moja córeczka Ela

Kiedy nadszedł czas, a zamówiony fotograf zaczął pstrykać zdjęcia ( niestety –jeden niewybaczalny błąd –brak kamerzysty i pozbawienie dzieci tak naturalnej w dzisiejszych czasach pamiątki w postaci filmu DVD), dzieci w parach wyszły na zewnątrz kościoła i poprosiły swoich rodziców o błogosławieństwo. Z pieśnią na ustach „ Oto jest dzień” uroczyście wkroczyły do kościoła. Rozpoczęła się msza święta.

Msza była wyjątkowa. Na jej początku przy zapalonych świecach odnowione zostały przyrzeczenia chrzcielne. Dzieci wręcz po aktorsku recytowały wiersze, dobrze przygotowały czytania i modlitwy powszechne. Trzy dziewczynki pięknie śpiewały psalm ( jedną z nich była moja Elusia). Wyjątkowo podniosłą była chwila niesienia przez cały kościół darów do ołtarza przez dzieci; wielki kosz pełen bochenków chleba oraz tacę z winogronami ...

Sama chwila przyjęcia Komunii Swiętej przez dzieci przebiegła sprawnie, a zarazem powoli, tak, aby każde z dzieci mogło być upamiętnione na zdjęciu. Kiedy ksiądz proboszcz pomagał dzieciom przyjąć Pana Jezusa do ich serc, Nadzwyczajni Szafarze Eucharystii rozdzielali komunię wśród wszystkich innych uczestników . Dzieci pierwszokomunijne były bardzo podekscytowane tą chwilą. Zdawało się, że od ilości wrażeń i emocji niejedno z nich wręcz gorączkowało. Komuś upadła książeczka, ktoś inny się potknął....to wszystko nabierało takiego uroczego i bardzo szczerego wymiaru. Przecież to sam Pan Jezus przyszedł do ich czystych serc!!!! Pod koniec mszy odbyły się podziękowania, wręczenie kwiatów księdzu i pani dyrektor szkoły. Dzieci pierwszokomunijne obdarowały parafię pięknym czerwonym ornatem i kropidłem. Ksiądz proboszcz obiecał solidnie nim wszystkich kropić. Każda rodzina wraz z dzieckiem podchodziła do ołtarza i otrzymywała chlebek oraz obrazek –świadectwo przyjęcia komunii świętej. Na koniec zrobiono grupowe zdjęcia. Muszę dodać, że bardzo mi się podobała oprawa muzyczna uroczystości (organy i dwie gitary), a same dzieci pięknie i głośno śpiewały pieśni.

Przyjęcia komunijne podobnie jak w Polsce odbywały się w domach lub w restauracjach. Dla mojego dziecka ważniejszy od obiadu był tort. Pychotka!
Tak jak w Ojczyźnie prezentami najczęściej były pieniądze. Nie brakowało pamiątkowych książeczek i kartkek, które przez całe życie przypominać będą o tym wyjątkowym dniu.

W polskiej tradycji istnieje Biały Tydzień, trudny do praktykowania w polskich parafiach na Wyspach. U nas był. Komunia Swięta odbyła się w niedzielę poprzedzającą tygodniowe ferie, więc szkoła nie stawała na przeszkodzie, a co najwyżej odległość, jaką wiele dzieci musi pokonywać do polskiej, jedynej w mieście parafii. W czasie Białego Tygodnia na dzieci czekała cała masa atrakcji i prezentów. W jednym dniu obdarowywały swoje mamy czerwonymi różami, a tatusiów obrazkami z dedykacją i zapewnieniem o wielkiej miłości do nich. Był też tort! Dzieci wspólnie napisały list do Ojca Swiętego. Dostawały cukierki i prezent od księdza proboszcza i pani dyrektor –książke, dla nas szczególnie wyjątkową bo napisaną przez znanego nam dobrze biskupa Antoniego Długosza.


Wszystko po to, by dziecku przybliżyć istotę Boga i Wielką Tajemnicę Pana Jezusa ukrytego w Hostii. Pozostaje wierzyć, że dar, jaki otrzymały nasze pociechy nie zostanie zmarnowany, zignorowany i zapomniany w imię cywilizacji, nowoczesności i tego brutalnego dążenia do wyeliminowania Pana Boga ze współczesnego życia. A na koniec znalazłam dla was jedną ze śpiewanych w tym dniu pieśni, którą osobiście bardzo lubię. Może i wy ją również znacie?

1 komentarz:

  1. Znam tą pieśń i bardzo ją lubię... Śpiewam ją przy każdej okazji, wywyższając Boga... Pozdrawiam cieplutko..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za to, że tu zaglądacie. Będę bardzo szczęśliwa czytając wasze komentarze-zawsze na mnie działają niczym balsam i sprawiają mi prawdziwą radość.