Dawno temu, każdemu kto próbowałby mi wmówić, że emigruję z ukochanej Polski, wybiłabym to z głowy choćby za pomocą młotka. Podróże kształcą, a życie doświadcza. Tak też Bóg dmuchnął w żagle i okręt mojego życia z rodziną na pokładzie odpłynął w dal, by zacumować gdzieś w samym sercu Wielkiej Brytanii. Od kilku lat uczę się tego "tutaj". Poznaję, doświadczam, smakuję, dziwię się, zachwycam, czasem nie dowierzam, porównuję i opisuję. A kiedyś...? Kto wie, może Bóg znów dmuchnie w żagle i popłyniemy gdzieś dalej, do innego portu? Ale póki co, już dzisiaj zapraszam was na wspólny rejs po Wielkiej Brytanii. Będzie mi bardzo miło gościć was pod moimi żaglami.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Ruiny zamku świętej Katarzyny w Fowey

Czasami wystarczy zwykły przypadek i ogromna ciekawość poznania nowych miejsc czy historii by przeżyć wyjątkowe chwile w miejscach nie tyle powszechnie znanych i obleganych, co właśnie zdawać by się mogło zapomnianych, ale pachnących nutką tajemniczości i niezwykłości. Kornwalia, hrabstwo w południowej części Anglii, wręcz wgryzające się w niezbadane głębiny Atlantyku pełne jest takich miejsc. Niezwykle krajobrazy, piękne lasy, przerażająco wąskie i zakrzewione po brzegach drogi, na których wśród mnóstwa spiralnych zakrętów niezwykle trudno jest wyminąć się samochodom. Wzgórza, czasami strome pagórki, skaliste brzegi morskie i urwiska skalne. Wśród tych widoków tu i ówdzie urocze wioski okrążone pastwiskami owiec, małe miasteczka i portowe miasta. A wokół nich same niespodzianki.
Tak wygląda większość dróg w Kornwalii.

Portowe miasteczko Fowey położone na dwóch brzegach rzeki o tej samej nazwie, którą przeprawić się można jedynie promem, a która jest naturalnym portem dla wpływających z Atlantyku statków, oprócz charakterystycznych białych domków, kościoła i wąskich uliczek posiada jeszcze jedną atrakcję. Są to ruiny zamku świętej Katarzyny.

Najprościej jest tam dotrzeć od strony małej plaży położonej na obrzeżach zachodniej części miasteczka. Na plaży pojawiliśmy się pewnego jesiennego popołudnia. Nie był to najlepszy czas, ponieważ zaczął się przypływ i aby dotrzeć do stromych schodów prowadzących w kierunku ruin, trzeba było biegiem pokonać kilkumetrowy odcinek plaży pomiędzy falami. No i mnie się nie udało. Fale zmoczyły moje nogi do kolan i dalszą drogę musiałam pokonywać w mokrych butach i spodniach. Wspinając się schodami przeszła mi przez głowę myśl o powrocie, bo przecież wody przybywało i lada chwila nie będzie możliwości powrotu tą samą drogą, ale jednak ogromna chęć ujrzenia tego miejsca zwyciężyła.

Archeolodzy badający to miejsce pod koniec XIX wieku odkryli, że właśnie tam znajdował się budynek, może nawet zamek już w czasach prehistorycznych. Samo to miejsce, zwane punktem świętej Katarzyny to idealne miejsce dla tych, którzy lubią fotografować lub tych, którzy poszukują pięknych plenerów dla swoich malarskich dzieł. Tylko uwaga! Jeśli macie lęk wysokości - nie spoglądajcie w dół. Wysokie, skaliste przepaście, u których brzegów z wielkim hukiem rozbijają się złowrogie fale oceanu zagłuszając każde słowo i myśli mogą przyprawić o zawrót głowy.
Punkt świętej Katarzyny to cudowne miejsce widokowe. Z jednej strony rozciąga się panorama na pobliskie Fowey i jego port, a jakby pod stopami tej skalistej góry dokładnie widać miejsce, przez które przepływają wszystkie statki powracające z Atlantyku do portu, witane białym krzyżem ustawiony na skale wynurzającej się z wód. Stąd rozciąga się bezkresny widok na ocean. Jednym zdaniem; wszystko widać jak na dłoni. Tego samego zdania był król Henryk VIII. W tym miejscu z jego rozkazu w latach 1538-1540 powstał właśnie ten nieduży zamek. Tak naprawdę była to fortyfikacja ze specjalnym tarasem, na którym za czasów świetności tegoż budynku stały armaty. Stąd wypatrywano obcych statków. Zwłaszcza tych pływających pod banderą hiszpańską lub francuską, bo z tymi dwoma krajami Anglia popadała w częste konflikty. Zamek służył przez wiele wieków jako fortyfikacja. Nawet w czasach drugiej wojny światowej z tego miejsca uważnie spoglądano w ocean doszukując się niemieckich statków podwodnych.

W oddali widać białe domy Fowey.

 Wspaniały punkt obserwacyjny.

Biały krzyż ustawiony na skale wita wszystkie statki wpływające do portu.

Zamek zbudowany był w kształcie liter AD. Pozostała tylko ta część przypominająca literę D.

Dziś zamek ten to kompletna ruina. Ale warta zobaczenia. Pobudza wszelkie zmysły odpowiedzialne za wyobraźnię. I te krajobrazy……. Warto nimi nakarmić duszę.

Trzeba było pomyśleć o powrocie. Plaża była zalana już całkowicie i gdzieś w mojej myśli pojawiła się myśl o spędzeniu nocy w otoczeniu tego, co zostało po zamku. Może nawet nie miałabym nic przeciwko temu? Taka przygoda z dreszczykiem. Ale miejsce, gdzie znajduje się punkt świętej Katarzyny to ulubione miejsce spacerów okolicznych mieszkańców i ich czworonożnych przyjaciół. To od przypadkowych ludzi dowiedzieliśmy się o innej drodze. Dłuższa i błotnista droga prowadząca stromym wąwozem przez zarośla była trochę straszna, ale szczęśliwie dotarliśmy do miejsca, gdzie na odpoczynek pozostawiliśmy nasz samochód. Po spacerze do ruin zamku pozostały wspomnienia, zdjęcia oraz przemoczone i zabłocone buty i spodnie. Ale warto było!

2 komentarze:

  1. Dziękuję za kolejną inspirację przydatną w planowaniu naszej wakacyjnej podróży:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kornwalia - piekna i dzika, tak ja widze, narazie w marzeniach :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za to, że tu zaglądacie. Będę bardzo szczęśliwa czytając wasze komentarze-zawsze na mnie działają niczym balsam i sprawiają mi prawdziwą radość.