Dawno temu, każdemu kto próbowałby mi wmówić, że emigruję z ukochanej Polski, wybiłabym to z głowy choćby za pomocą młotka. Podróże kształcą, a życie doświadcza. Tak też Bóg dmuchnął w żagle i okręt mojego życia z rodziną na pokładzie odpłynął w dal, by zacumować gdzieś w samym sercu Wielkiej Brytanii. Od kilku lat uczę się tego "tutaj". Poznaję, doświadczam, smakuję, dziwię się, zachwycam, czasem nie dowierzam, porównuję i opisuję. A kiedyś...? Kto wie, może Bóg znów dmuchnie w żagle i popłyniemy gdzieś dalej, do innego portu? Ale póki co, już dzisiaj zapraszam was na wspólny rejs po Wielkiej Brytanii. Będzie mi bardzo miło gościć was pod moimi żaglami.

niedziela, 27 marca 2011

Tintagel

Nie jest łatwo dobrać odpowiednie słowa, abyście mogli wyobrazić sobie to magiczne, na swój sposób piękne, niezwykłe, ale też straszne miejsce. Może moje zdjęcia przybliżą wam nieco magiczną atmosferę tego fragmentu wybrzeża groźnego i nieobliczalnego Atlantyku. Północna Kornwalia. Miejscowość Tintagel. Dodam jeszcze; król Artur, rycerze Okrągłego Stołu, czarnoksiężnik Merlin i wielka miłość Tristana i Izoldy. Wszystkie te legendarne postacie otarły się o Tintagel.


Do miejscowości Tintagel jedzie się typową dla Kornwalii wąską i krętą drogą. Specyficzny krajobraz. Przestrzeń, praktycznie żadnych drzew, brązowawo –miedziane o tej porze roku (jesień) pola i łąki. Pagórki, tu i ówdzie skały i w pewnym momencie pojawia się tabliczka z napisem Tintagel. Tintagel to taka większa wioska. Rozglądając się wokoło ma się wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj wiele lat temu. Wiele wiekowych budynków, których okna sięgają niemal ziemi, sklepiki z pamiątkami i kartkami, piekarnie z tradycyjnymi cornish pasty (wielki pieróg nadziewany wołowiną oraz mieszanką warzywną), czerwona skrzynka na listy i wyjątkowy budynek poczty. Wyjątkowy nie tylko dlatego, że został zbudowany w XIV wieku, ale również z powodu jego bardzo starego dachu, ułożonego na kształt fal morskich.
Poczta w Tintagel.
W oddali widać Tintagel.

Ale Tintagel przyciąga turystów głównie ruinami legendarnego zamku. Kiedy próbuje się dotrzeć do tychże ruin, nietrudno nie myśleć o genialności, a może i o poświęceniu budowniczych. Zamek zbudowany został na urwisku, do którego nie byliby w stanie się dostać bez wcześniejszego wybudowania mostu łączącego ląd z urwiskiem. Wokoło klify, skały, wodospady i przerażający huk uderzających o skały fal. Spoglądać w dół mogą tylko ludzie o mocnych nerwach, na których około stumetrowa przepaść nie robi większego wrażenia. Na mnie robi. Nie raz porządnie zakręciło mi się w głowie. Podobno niegdyś przypływało tu sporo statków. Prawdopodobnie zamek został wybudowany około tysiąc lat temu. Wiele jest legend związanych z tym miejscem, ale najsłynniejsza to chyba ta o królu Arturze, który ponoć właśnie w tym zamku się urodził. Aby opowiedzieć teraz historię legendarnych postaci związanych z Tintagel musiałabym napisać potężne dzieło, bo zarówno historia króla Artura i jego rycerzy, czarnoksiężnika Merlina czy Tristana i Izoldy to niezwykłe opowieści. Może kiedyś uda mi się je nakreślić, ale dziś zapraszam was do ruin zamku w Tintagel, a tym, którzy pragną poznać trochę Wielką Brytanię i jej niezwykłe miejsca, polecam z całego serca. Poczujcie ducha średniowiecza i magii. Wystraszcie się, zatykajcie uszy od huku fal przy wietrznej pogodzie, trzymajcie czapkę by wam nie odfrunęła, zachwyćcie się krajobrazami i wyobraźcie sobie jak musiało wyglądać tu życie wiele wieków temu. Może uda wam się spotkać Merlina???

Droga do ruin zamku.

Ruiny zamku.

Dziś już niewiele z zamku zostało.





Około stu metrów dół...

Niezwykły widok.

Widok dla ludzi o mocnych nerwach.

środa, 16 marca 2011

Dzień Świętego Patryka

Chyba żaden kraj i żaden naród nie potrafi tak świętować imienin swojego patrona jak Irlandia. Każdego roku, 17 marca Irlandia robi sobie przerwę w pracy i celebruje dzień św. Patryka. Ale charakterystyczny dla tego kraju i w tym dniu kolor zielony jest widoczny w różnych miejscach naszego globu. Nie tylko wszędzie tam, gdzie mieszkają Irlandczycy i ich potomkowie, ale także w miejscach, gdzie ten życzliwy, rozśpiewany i roztańczony naród ma swoich miłośników i przyjaciół. Nic dziwnego, że również Wielka Brytania w tym magicznym dniu zdaje się być bardziej zielona. Wielu Irlandczyków mieszka w tym kraju. Sami Irlandczycy twierdzą, że w dniu świętego Patryka wszyscy są Irlandczykami. Także ty!


Ale święty Patryk nie był Irlandczykiem. Urodził się… no właśnie –gdzie? Do tej pory badaczom tej wybitnej osoby trudno jest się porozumieć co do miejsca narodzin wielkiego świętego; jedni uważają, że Patryk pochodził ze Szkocji inni, że z Walii.
Prawdopodobnie był potomkiem Rzymian, którzy po czasach swojego panowania na brytyjskich wyspach pozostali na nich stając się ich częścią. Stąd też jego imię - Patryk. Urodził się pod koniec czwartego wieku, w czasach niespokojnych, kiedy to wojowniczy Irlandczycy często napadali na sąsiadów. Patryk, jako młody chłopiec został porwany przez irlandzkich najeźdźców. Został ich niewolnikiem i jako niewolnik przez kilka lat pasł owce i bydło na irlandzkich zielonych pastwiskach ucząc się tamtejszego języka i obyczajów.

Legenda głosi, że Bóg bardzo umiłował sobie Patryka, więc w czasie snu kazał mu udać się na wybrzeże, gdzie miała na niego czekać łódź. Patryk nie zwlekał. Udał się nad brzeg morza i ku jego zdziwieniu łódź wraz z żeglarzami czekała na niego i zabrała go w nieznane, a dokładnie do Galii, czyli dzisiejszej Francji.

Patryk późno zaczął swoją edukację. Studiował przez wiele lat teologię w Auxerre. Po wyświęceniu na biskupa dostał zadanie specjalne. Musiał wrócić do Irlandii i pokazać Irlandczykom drogę do Boga. Nie było to łatwe zadanie i trwało bardzo długo. Próbowano nawet zabić Patryka, ale ten sprawił, że osoba chcąca dokonać tej zbrodni zamarła i nie mogła poruszyć się tak długo, aż nie zadeklarowała szczerej przyjaźni do biskupa. Biskup Patryk miał wielu uczniów, wielu z nich zostało później świętymi. Razem nawracali Irlandczyków na chrześcijaństwo i zbudowali około 300 kościołów Ochrzcili ponad 120 tysięcy ludzi. Patryk potrafił umiejętnie wykorzystać swoją znajomość języka i miejscowych obyczajów do przekonywania tego narodu do chrześcijaństwa. Nie zwalczał za wszelką cenę tamtejszych tradycji, ale jakby wplatał je w religijne praktyki. Stąd choćby krzyż celtycki. To święty Patryk umieścił na krzyżu słońce.

Z postacią tego słynnego świętego wiąże się wiele legend. Najsłynniejsza z nich związana jest ze zwykłym, potrójnym listkiem polnej koniczyny. Z pomocą tego małego listka Patryk wytłumaczył Irlandczykom wielką tajemnicę Trójcy Świętej. Dziś listek koniczyny jest zarówno symbolem świętego Patryka, jak i Irlandii.

Inna legenda głosi, że to właśnie za jego przyczyną wyspę opuściły wszelkie gady, jak na przykład węże. Węże często nawiązują do grzechu.

Patryk dokonywał cudów i uleczał. Kolejna legenda wspomina o pewnej mszy na wzgórzu Cashel. Patryk przez nieuwagę postawił ciężki pastorał na chorej stopie świeżo nawróconego króla Aengusa. Król nawet nie pisnął tylko zacisnął z bólu zęby, bo był przekonany, że stanowi to część ceremonii. Kiedy Patryk się zorientował, szybko zdjął pastorał, a stopa króla została cudownie uleczona.
Święty Patryk zmarł 17 marca 461 roku.

W dniu świętego Patryka ulicami wielu miast przejdą zielone parady. W tym dniu "obowiązuje" ubiór w kolorze zielonym.
Irlandczycy licznie udają się do kościołów na msze św. Na ulicach co chwilę można usłyszeć serdeczne ;„Beannachtai na Feile Padraig oraibh”, czyli „Niech błogosławieństwo św. Patryka będzie z Tobą”.
Tradycyjną świąteczną potrawą jest colcannon, czyli gotowane ziemniaki z kapustą oraz wołowiną.
Mimo postu, w tym dniu istnieje dyspensa; króluje zabawa, radość, tańce, śpiew i „topienie koniczyny”, czyli obowiązkowe wypicie szklanki zielonego piwa. Dzieci zajadają się słodyczami.

Kończąc swoje opowiadanie o św. Patryku muszę wyrazić swój żal, że my, Polacy nie potrafimy w taki sposób celebrować imienin chociaż jednego z naszych patronów, na przykład św. Wojciecha.

Wszystkim życzę dużo zieleni i radości w Dniu Świętego Patryka!

Chryste, bądź ze mną, bądź przede mną, za mną,
nade mną, na mojej prawicy i na lewicy.
(Z modlitwy św. Patryka)



wtorek, 8 marca 2011

Pancake Day czyli Dzień Naleśnika

To takie proste! Z mieszaniny mąki, wody, mleka oraz jajka, czasem z dodatkiem cukru potrafimy stworzyć ciasto, które po usmażeniu na gorącej patelni przeistacza się w naleśnika. Ten, prawdopodobnie wywodzący się z Francji placek, podbił swoim smakiem, nieograniczoną ilością możliwości oraz łatwością przyrządzania - cały świat. Czy ktoś z was nie jada naleśników? Które dziecko jest w stanie odmówić sobie naleśnika? A dzisiaj, w wielu krajach, naleśnik ma swoje „święto”! Swój dzień! Także w Wielkiej Brytanii. PANCAKE DAY (Dzień Naleśnika) można porównać do naszej polskiej tradycji Tłustego Czwartku, bo ten dzień to pożegnanie karnawału i przygotowanie się na nadchodzący Wielki Post.

Pancake Day – nazywany też jest „ Shrove Tuesday” i zawsze według kalendarza wypada we wtorek poprzedzający Środę Popielcową (Ash Wendesday). Dzień, kiedy można najeść się do syta wszelkich potraw zawierających mnóstwo kalorii. Naleśniki do nich należą. Od tego dnia zawsze zostaje 47 dni do Niedzieli Wielkanocnej.

Samo słowo „Shrove” pochodzi od średniowiecznego wyrazu „shrive”, które można przetłumaczyć, jako: przyznanie się, wyznanie. W średniowiecznej Anglii, tego dnia ludzie spowiadali się z grzechów, by z czystym sercem wejść w okres Postu, w czas przygotowania się do największego święta wszystkich chrześcijan - Wielkanocy. W tym dniu sprzątano nie tylko własne serca, ale także domowe szafki, czy może raczej spiżarki ze składników, które uważano za niedopuszczalne do użycia i jedzenia w okresie kilkutygodniowego umartwiania się. Oczywiście wśród tych składników było masło, jajka, cukier… Pozbywano się ich wyrabiając naleśniki.

Czy Brytyjczycy tego dnia nic nie robią, tylko jedzą naleśniki? Oczywiście, że nie. Tu i ówdzie organizowane są różne „naleśnikowe” imprezy i zawody. Najsłynniejsze z nich to: zawody w rzucaniu naleśnikiem i wyścigi z patelnią i naleśnikiem, który biegnąc należy podrzucać go do góry.

Jakie są angielskie naleśniki? Te tradycyjnie przygotowywane są w domu i smażone na roztopionym maśle. Choć tak naprawdę, dziś już coraz mniej osób zadaje sobie trud zrobienia domowych naleśników. Sklepowe półki zachęcają ogromnym wyborem gotowych naleśników i dodatków do nich. W ostatnich dniach wiele z nich było w promocjach. Można kupić naleśniki w proszku, które po dodaniu mleka lub wody nadają się do smażenia. Przede wszystkim jednak muszą być cienkie. I koniecznie z odpowiednimi dodatkami. Podstawowym dodatkiem jest drobno mielony cukier posypany po wierzchu naleśnika i skropiony sokiem z cytryny. Tak przyrządzony naleśnik zwija się rulon i zjada. Ale Brytyjczycy często jako dodatków do naleśników używają tylko cukru pudru, albo rozpuszczonej czekolady. Nie brakuje też zwolenników zawijania w naleśnik pokrojonego banana z dodatkiem syropu czekoladowego. Popularne jest polewanie tych słynnych placków sosem toffi albo zjadanie ich z dodatkiem lodów lub syropu klonowego. Rzadziej konsumowane są z dżemem.

Nie zamęczam dziś was dłużej i biegnę do moich naleśników. Zachęcam was do naleśnika dzisiaj i życzę smacznego! Kasia